MITOMAŃSTWO A RELIGIA

Mitomaństwo jest tym, co dotychczas jest powszechnie nazywane religią. Jest to narzucony społeczeństwom przez wiadome organizacje kult kiedyś przez kogoś wydumanych wyobrażeń i poglądów odpowiadających ludzkim wybujałym pragnieniom, czyli kult mitów. Centralnym mitem jest wyobrażenie istoty nadświatowej, wszechmocnej i dobrej nieskończenie, która kieruje losami świata i troszczy się o każdego człowieka. Wyobrażenie to i ten pogląd dogadzają ludzkim pragnieniom, dlatego ludzie łatwo ulegają nakazom wielbienia tej istoty oraz dopraszania się jej łaskawości. Właśnie dogadzanie pragnieniom, czyli prawda subiektywna, jest siłą mitomaństwa. Ale mity narzucane całym społeczeństwom tracą tę prawdziwość subiektywną w konkretnych sytuacjach, na przykład mit świętości i nierozerwalności małżeństwa zawartego w kościele traci moc, gdy to małżeństwo staje się katorgą. Mity starzeją się, coraz trudniej są przyjmowane w nowych sytuacjach, w okolicznościach innych, niż te, w których powstały. Nie są też jednakowo chętnie przyjmowane przez wszystkie grupy społeczne. Jeśli jednak zawsze mogą mieć pewną dozę prawdziwości subiektywnej, to ich prawdziwość obiektywna, czyli zgodność z rzeczywistością przyrodniczą, a zwłaszcza społeczno-historyczną, jest minimalna lub wręcz żadna. A ponieważ wiedza o obiektywnej rzeczywistości coraz prężniej się rozwija w sprzężeniu z niebywałym postępem technicznym, to mitomaństwo szybko traci swą moc i odchodzi w przeszłość. Szkoły powinny to ludziom uświadomić. Ale wyzwalanie umysłów z mitomaństwa tak długo będzie nieskuteczne, jak długo ludzie będą żywić błędne mniemanie, że ono gwarantuje stabilność społeczną, pomyślność, szczęście, zbawienie...Trzeba obalić ten mit nad mitami i jasno wykazać, że jest wprost przeciwnie i że wszelkie dobro, którego tak pragniemy, płynie z całkiem innego źródła. Czyż historyczne i osobiste doświadczenie nie dowiodło nam tysiące razy tego, że źródłem wszelkiej pomyślności nie są modły, lecz praca, rzetelna realizacja atrakcyjnych celów i wizji? Urzeczeni złudą metafizycznej cudowności nie chcemy uznać tego, że prawdziwe cuda czynimy sami, ale nie mocą zawsze chwiejnej wiary w Najwyższego, lecz mocą absolutnej wierności Najwyższemu, czyli temu, co rozum i intuicja ukazują nam jako najlepsze, najprawdziwsze, najbardziej efektywne. Właśnie dzięki tej wierności krytycznie myślimy i energicznie działamy.

Tak więc rzeczywistym źródłem wszelkiego dobra nie jest mitomaństwo, lecz naturalna religia. Jeśli szczytem mitomańskiej hierarchii wartości jest Najwyższy Duch, osobowy, opatrznościowy Bóg, którego istnieniu przeczą całe ludzkie dzieje, to w naturalnej, autentycznej religii szczytem hierarchii wartości jest empirycznie poznawalny Duch Najwyższego – ta oczywista i stale doświadczana przez nas moc, która skłania nas do tworzenia naturalnej hierarchii wartości i dokonywania optymalnych wyborów, moc, która sprawia, że lepsze jest wrogiem dobrego, a najlepsze lepszego. Podczas gdy mitomański Najwyższy Duch poniża naszą godność, gdyż jest fałszem, przedmiotem złudnej wiary, to Duch Najwyższego afirmuje naszą godność, gdyż jest przedmiotem empirycznej wiedzy i niewątpliwie istnieje. Podczas gdy mitomański Najwyższy Duch odbiera nam wolność, bo jego mit jest nam narzucony przez innych, a gdy uwierzymy w jego istnienie, to okazuje się, że nasze poczucie wolności jest złudą i nasze wybory nic nie znaczą, to Duch Najwyższego afirmuje naszą wolność, bo jest naszym duchem i dokonywane przez nas wybory są niewątpliwie naszymi wyborami. Podczas gdy Najwyższy Duch – gdyby faktycznie istniał – byłby absolutnym władcą świata, a my bez reszty poddani jego woli, to Duch Najwyższego umożliwia wszelką twórczość, dzięki której możemy zmieniać, ulepszać nasz świat. Podczas gdy kult Najwyższego Ducha ma charakter deklaracji, słów i gestów, zatem zawsze jest skażony fałszem, obłudą, a nierzadko nawet perfidią, to kult Ducha Najwyższego jest nieskazitelny, gdyż jest on czczony samą praktyką życia, wiernością atrakcyjnym wizjom i intuicjom zeń płynącym. Najistotniejsze zaś jest to, że mitomański kult Najwyższego Ducha jest kultem przedmiotowym, wielbieniem (fikcyjnego) Najwyższego Ducha jako przedmiotu, natomiast czczenie mieszkającego w nas Ducha Najwyższego samą praktyką życia jest kultem podmiotowym, nie wymagającym myślenia i mówienia o jakimkolwiek Bogu. Duch Najwyższego jest w nas jak to powietrze, którym oddychamy, którym żyjemy, lecz o nim nie myślimy. Tak więc koncepcja Ducha Najwyższego i jego podmiotowego kultu, a więc koncepcja religii autentycznej, naturalnej, syntetycznie łączy cząstkowe prawdy sprzecznych światopoglądów, nade wszystko teizmu i ateizmu. Przecież z tezy o jedności świata, na której wspiera się nauka, logicznie wynika teza, że światopoglądowa prawda jest tylko jedna. Unieważnia ona fałsze wszystkich sprzecznych poglądów na świat łącznie ze sceptycyzmem, bo przecież niewątpliwe jest istnienie Ducha Najwyższego warunkującego wszelką twórczość ludzi i przyrody, istnienie kwiatów, kryształów... A gdyby ktoś nie grzeszący zbytnią znajomością ludzkich dziejów czuł się urażony negacją Najwyższego Ducha - opatrznościowego Boga, to powinien zrozumieć, że właśnie Duch Najwyższego jest naszym największym dobroczyńcą.

W znanym nam rejonie Wszechświata jesteśmy najwyższymi istotami, toteż wszystko, co najwyższe, zatem i Duch Najwyższego, przynależy do naszej istoty, jest w nas. Dlatego padanie na kolana przed jakimkolwiek mitem, zewnętrznym bóstwem, które się nie sprawdziło, wszelkie modły do kogoś lub czegoś, są czymś w rodzaju duchowego onanizmu. Stańmy się wreszcie konsekwentnymi racjonalistami, kierujmy się w poglądzie na świat niezłomną logiką, a jeśli istnieje jakiś Bóg, to sprawimy mu radość tym, że dobrze korzystamy z danego nam rozumu. Pamiętajmy tylko, że twórcza intuicja Najwyższego, płynąca z Ducha Najwyższego, ż idealizacji, jest tak potrzebna rozumowi, jak kobieta mężczyźnie. Jeśli w naszej filozofii życia rozum i ta intuicja utworzą “szczęśliwe małżeństwo”, to możemy być pewni, że jesteśmy w porządku wobec wszelkich znanych i nieznanych mocy i ewentualne zbawienie nas nie ominie.

Małżeństwo to stanie na straży harmonii i równowagi między wiedzą i tajemnicą. Dotychczas nigdzie tej harmonii i równowagi nie ma: jedni upośledzają tajemnicę dla wiedzy, inni wiedzę dla tajemnicy. Religia autentyczna wyzwoli nas spod lawin metafizyki i innej wiedzy pozornej, uwolni od wszelkiej mitologii, a zarazem nie pozwoli na bezczeszczenie sfery tajemnic, którymi stopniowo będą się zajmować kolejne pokolenia rzetelnych badaczy.

Religia naturalna, podobnie jak twórczość, ale w jeszcze szerszym zakresie, jest udziałem wszystkich ludzi, tylko o tym nie wiemy, gdyż tę prawdę blokuje mitomaństwo. Wszystkie wspaniałe przeżycia, jakich ludzie doświadczają w tworzeniu, w szlachetnej działalności, w “religiach” i w kontemplacji, mają jedno jedyne źródło: religię naturalną. Rozpowszechniony pogląd, że pochodzą one od Najwyższego Ducha, nadświatowego Boga, dzięki kultowi tego Boga, wyrażającemu się w pobożnych deklaracjach, modłach i gestach, jest kapitalnym oszustwem. Oszustwo to dlatego jest tak bardzo prawdopodobne i zdradliwe, iż mitomaństwo zaanektowało olbrzymie obszary naturalnych wartości. Czy ludzie uczęszczaliby na nabożeństwa, gdyby były odprawiane w obskurnych barakach i byle jak? Czy kłanialiby się mitowi Najwyższego Ducha, gdyby nie był przystrojony w najwspanialsze wartości etyczne i estetyczne, zwłaszcza w estetyczną wartość sacrum? Czy uczestnictwo w nabożeństwach byłoby tak miłe, gdyby ludzie przed wyjściem do kościoła nie zadbali o czystość i nie ubierali się najszykowniej? Eleganckie kobiety nie wtedy są prawdziwie religijne, gdy znajdują się w kościele i są pochłonięte sprawdzaniem swej atrakcyjności, lecz tuż przed wyjściem do kościoła, gdy patrząc w lustro “robią się na bóstwo” .Ilu mężczyzn jedzie do kościoła po to, aby tam żarliwie się modlić, a ilu po to, żeby pokazać, jaki mają wspaniały samochód? Nie jest to wcale krytyka tych drugich, ale dowód wyższości religii naturalnej nad mitomaństwem.

Mało ważne to, co ludzie deklarują – ważne to, co czynią, jak żyją. Popatrzmy na życie przywódców wszelkich “religii” świata, czyli najprzeróżniejszego mitomaństwa, a zobaczymy pod grubą warstwą kłamstwa religię naturalną. Rozwińmy ją i wprowadźmy do przedszkoli, szkół i uniwersytetów, a zagwarantujemy pokój na ziemskim globie. Bo czyż nie z mitomaństwa wywodzą się wojny, tumulty, wyznaniowa nienawiść i terroryzm? Nie bójmy się uniformizacji i szarzyzny – nadal będzie “kwitło sto kwiatów”, nadal będą istnieć walki o dobra materialne, o władzę, o wpływy i prestiż, ale nasz świat może już mniej będzie przypominał nieszczęsny dom wariatów. I niech duchowieństwo wszelkiego autoramentu nie boi się, że zostanie wyekspediowane na Księżyc. Najpierw dość będzie miało pracy, by naprawić to, co napsuło przez tysiąclecia, a następnie powinno wychowywać kolejne pokolenia dzieci i młodzieży w duchu religii naturalnej, współdziałając w pełnej zgodzie i harmonii z władzami politycznymi. Dopiero religia naturalna definitywnie zlikwiduje konieczność rozdziału między Kościołem i państwem.

Żyrardów, 10 sierpnia 2005

r.